Ale w istocie to jabłecznik, który powinnam nazwać jabłecznikiem Alicji (od niej, za pośrednictwem Jacka dostałam ten przepis). Bardzo mi się spodobał, ponieważ jest naprawdę prosty i szybki (bez chłodzenia ciasta, smażenia jabłek). Antonówka, którą dałam do środka, prawie się rozpadła. Muszę jeszcze wypróbować do tego ciasta renetę, która jest bardziej twarda i zwarta.
Najlepiej zrobić to w prostokątnej blaszce 24×27 cm
Ciasto
450 g mąki pszennej (3 szklanki)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
200 g masła
200 g serka waniliowego homogenizowanego
2 cukry waniliowe
6 średnich jabłek
cukier puder i cynamon do posypania
ewentualnie rodzynki i płatki migdałowe połączone powidłami do środka gniazd nasiennych
Zagniatamy ciasto i dzielimy na połowę. Wałkujemy część na papierze (o wielkości blachy do pieczenia), wkładamy ciasto na spód. Nie podpiekałam ciasta, chociaż zwykle to robię przy ciastach kruchych. Teraz bardzo ładnie się upiekło, więc znowu cały proces pieczenia ciasta trwał krócej.
Obrane i wydrążone połówki jabłek układamy na cieście i posypujemy cynamonem. Do dziurek, które powstały po gniazdach nasiennych włożyłam powidła śliwkowe (3 łyżeczki) z rodzynkami (2 łyżeczki) i płatkami migdałowymi (2 łyżeczki).
Na drugim papierze wałkujemy drugą część ciasta i przykrywamy jabłka, lekko dociskamy, zdejmujemy papier i wstawiamy do nagrzanego pieca (180 stopni). Po 25 minutach przykrywamy ciasto zmoczonym papierem (tym, na którym była wałkowana druga część ciasta) i pieczemy ok. 20 minut. Po upieczeniu posypujemy cukrem pudrem, ponieważ ciasto jest niesłodkie, a jabłka kwaśne.