Delikatny, słodki, oryginalny. Jakiś czas temu kupiłam reprint starej książki kucharskiej (wydanej w 1932 roku) i czasami przeglądam zamieszczone tam przepisy. Moja inwencja kończy się na kartkowaniu, ponieważ zniechęca mnie tłumaczenie przedwojennych receptur. Tłumaczenie w znaczeniu przekuwania na odpowiednie proporcje, zwykle chodzi o zmniejszenie składników do obecnego zapotrzebowania, itd., itd.
Tym razem było inaczej, ponieważ znalazłam przepis na prosty i pomysłowy mazurek, który można zrobić z różnorodnych składników (stąd pewnie ta wdzięczna nazwa pot-pourri). Chodzi o wykorzystanie pozostałych z pieczenia bakalii, orzechów, owoców z kompotów i niepotrzebnych białek. Oprócz czekolady, co zaznacza autorka, żeby nie zepsuć smaku całości. Z białek i cukru ubijamy sztywną pianę, a następnie mieszamy z przygotowanymi ingrediencjami. Masę przekładamy na opłatek lub cieniutki upieczony i wystudzony kruchy spód. Wstawiamy do letniego pieca i suszymy. Po upieczeniu lukrujemy różowym lukrem z miałkiego cukru i soku porzeczkowego lub malinowego. Kroimy ostrym nożem, ażeby kawałki nie były poszarpane.
Moja wersja na blachę 24×34 cm
Najpierw upiekłam bardzo cienki kruchy spód.
Na bezę:
3 białka (mam ich nadmiar po przygotowaniu kruchego ciasta). Białka można przechowywać w lodówce nawet tydzień.
180 g cukru kryształu
Jeśli macie inną ilość białek, użyjcie na każde białko 60 g cukru.
250 g różnych bakalii (rodzynki, żurawina, berberys, śliwka suszona, wiórki kokosowe, sezam, czeremcha z nalewki)
Ubijamy na sztywno białka, partiami wsypujemy cukier, aż się rozpuści. Kiedy beza jest sztywna i błyszcząca, delikatnie łączymy ją z bakaliami i wykładamy na przygotowany spód. Warstwa bezy była wysoka na ok. 2-3 cm. Wkładamy do pieca na ok. 1,5–2 godziny do wysuszenia. Suszyłam tylko na termoobiegu w temp. 120, a po godzinie 100 stopni.
Nie lukrowałam, bo to dla mnie już za dużo cukru.