Tradycyjnie (no może bez przesady, bo dopiero od trzech lat) przełom lipca i sierpnia spędzamy w Machowinie (http://www.starakuznia.agrowakacje.pl/). Szkoda czasu na wymienianie zalet tego miejsca, trzeba jechać i przekonać się. Co roku nasza gospodyni zamawia borówkę brusznicę, którą miejscowi zbierają w okolicznych lasach. I zaczyna się smażenie.
Najpierw borówkę (podobnie jak żurawinę czy jarzębinę) musimy sparzyć, a potem krótko przesmażyć. Pod koniec dodajemy cukier, mimo że borówka jest kwaśna, na 5 litrów owoców dodałam tylko 0,5 kg cukru. Lubię ten kwaskowy, dość ostry smak.
Świetny duet stanowią borówki z dodatkiem gruszek. Jeśli chcemy przygotować takie połączenie, musimy najpierw poddusić obrane gruszki i dopiero do nich dodać zblanszowane borówki, podobnie robimy z innymi owocami lub warzywami.
W książce z 1984 roku „Przetwory z owoców, warzyw i grzybów” I. Fąferek i K. Osmyckiej znalazłam jeszcze inne ciekawe propozycje, np. borówki z marchewką (1 kg borówek, 50 dag marchwi, 40 dag cukru), dżem z borówek, jabłek, gruszek (proporcje owoców: 1 kg borówek, po 50 dag jabłek i gruszek, i 60 dag cukru), dżem z borówek lub żurawin i dyni (po kilogramie owoców i kilogram cukru).
Zwykle podajemy borówki do mięs i pasztetów, choć moje ulubione zestawienie to wytrawna tarta z trzema serami z dodatkiem dżemu borówkowego. Niemałe było moje zaskoczenie, gdy któregoś dnia na podwieczorek pani Ewa upiekła kruchy placek z dżemem borówkowym. „Taki robiła moja mama – powiedziała nasza gospodyni. – To nasze tradycyjne ciasto”. Było pyszne – kwaśne i słodkie (dzięki warstwie delikatnego lukru). Muszę upiec taki placek, choć trochę mi szkoda borówek. Z pięciolitrowego wiaderka owoców, po usmażeniu, miałam tylko siedem małych słoików! Ale łącznie udało mi się przerobić 15 litrów owoców, więc zapasy na zimę są.