Zimowa cytrynówka

Kiedy dostałam ten przepis od mojej Teściowej, nosił tytuł: cytrynówka Marcina. Kiedyś mój mąż zajmował się przygotowaniem tej nalewki, a już od dłuższego czasu ja przejęłam pałeczkę. Nie przypomina tradycyjnych receptur, ponieważ nie potrzebuje aż tyle czasu. Dobra jest już po kilku dniach, kiedy się przegryzie. W naszym domu jest traktowana trochę jak lekarstwo na pogodę pod psem czy syberyjskie mrozy, jakie podobno mają być.

Składniki:

15 cytryn, dojrzałych i soczystych, tych z grubą  skórką,

1 kg cukru (zawsze daję mniej, ok. 80 dag),

1 litr spirytusu,

7 szklanek wody.

Cytryny najpierw myjemy gorącą wodą, bardzo starannie. Potem myjemy jeszcze raz, tak na wszelki wypadek,  żeby  mieć pewność , że są czyste.

Te zabiegi są konieczne, ponieważ skórki ze wszystkich cytryn gotujemy z cukrem i wodą przez 20 minut. Staramy się tak obrać cytryny, żeby uzyskać jak najcieńszą skórkę.  Jak wiadomo biała  część daje tylko goryczkę.

Zagotowane skórki odstawiamy do wystudzenia. Z cytryn wciskamy sok. Kiedy wywar ze skórek będzie już chłodny,  odcedzamy, łączymy z sokiem i spirytusem.

Proponuję jeszcze raz wszystko przecedzić przez gęste  sitko i dopiero rozlać do butelek. Jeśli  wolicie bardzo klarowną cytrynówka,  możecie  przecedzić  przez gazę lub tetrę.

Moim zdaniem dobra jest taka ze średnią ilością  cytrynowego miąższu. Proponuję przed podaniem schłodzić.